Okej, czas przejść do tematu posta. A więc, dziś zdecydowałam się napisać wam coś o samotności. Ja jestem typem samotnika. Nie mam wielu znajomych, w sumie znajomych mam, znam dużo ludzi, ale oni chyba nie znają mnie. Mam kilka koleżanek z którymi rzadko rozmawiam. Przyjaciół wcale. Za to mam wspaniałą i dużą rodzinę, ale mimo to czuję się samotna. W szkole z nikim nie rozmawiam, mam wrażenie jakby każdy się bał do mnie odezwać. Jestem nieśmiała, samotna, wszystko co najgorsze. Kurde, to brzmi jabym się nad sobą użalała. Już się przyzwyczaiłam, trudno mi się zawiera znajomości. Według mnie, samotność to najgorsza rzecz na świecie. Nie ma się osoby z którą mogłoby się pogadać o wszystkim. Nawet nie ma się kogoś z kim mogłoby się pośmiać, szczerze porozmawiać, podyskutować. To straszne, kiedy znajomi mają po 10 przyjaciół, a ty zupełnie nikogo. Jak sobie z tym poradzić? Chyba się nie da. Chociaż wiele osób mówi, że wystarczy zagadać do kogoś, ale gdyby to było takie łatwe... Kiedyś byłam odważna, miałam wiele koleżanek. Nie wiem co się stało, ale jakoś 2 lata temu coś mnie tak jakby zgasiło, stałam się smutną, nieśmiałą, samotną dziewczyną. Żadne tragiczne wydarzenie nie miało miejsca. Osoby nieśmiałe czy samotne potrzebują wsparcia. Ja pocieszam się tak, że to po prostu jakaś moja gorsza cecha, którą ma wiele osób i która niedługo zniknie. Mam nadzieję.
A wy jacy jesteście? Też chociaż czasami czujecie się samotni? Jak radzicie sobie ze swoimi wadami?